Jak zachęcić dziecko do książek?

book książka mi.sto.ry.pl
Na instagramie znajdziesz dekalog rodzica podsumowujący poniższe wskazówki.

Założyłam, że znajdziesz tu tylko kilka haseł-porad, a tymczasem moja lista rosła i rosła. Dlatego zamiast jednego artykułu powstała miniseria. Jeśli Cię zaciekawi, zajrzyj do innych wpisów. Myślę, że będę rozszerzać tę listę w miarę, jak mój syn będzie rósł.

Czytaj dziecku, bo lubisz, a nie dlatego, że „tak wypada”

Jeśli dla Ciebie czytanie będzie katorgą, prędzej czy później Twoje dziecko to wychwyci.  Dlatego dobrze dobierz wspólne lektury, zamiast zdawać się na przypadek. Na pewno Twoja pociecha dostała w spadku stosik książeczek po kuzynach – zamiast bezrefleksyjnie sięgać po kolejne potworki ze sterty, przejrzyj je uważnie, sprawdź, czy i Ci pasują, a jeśli nie – oddaj bez żalu. Poczytaj recenzje, popytaj innych rodziców, a najlepiej przejrzyj jeszcze upatrzoną pozycję u znajomych bądź w księgarni i dopiero kup – najlepiej z drugiej ręki (jeśli masz starsze dziecko, po prostu wypożycz książkę z biblioteki).

Przy zakupach nie zawsze kieruj się zainteresowaniami dziecka – przecież może rozwinąć nowe, a Ty nie musisz umierać na „przestrażakowanie” czy inne podobne choroby rodzicielskie. Pamiętaj też, że istnieją książki dla dzieci puszczające oko do dorosłych – przy nich możesz bawić się nawet lepiej niż dziecko. (Kto się nigdy nie uśmiał, czytając „Mikołajka”, lub choćby raz nie uśmiechnął podczas lektury serii o „Cliffordzie”, ten nie przejdzie testu na człowieczeństwo.) Są też takie pozycje, które mogą obudzić w Tobie nieustępliwego detektywa i dać nieprawdopodobną frajdę przy każdym odkryciu (np. „Ulica Czereśniowa”).

Stawiaj bliżej te książki, które sam chcesz czytać – ci najmłodsi czytelnicy częściej sięgną po to, co na wyciągnięcie ręki, zamiast szukać ulubionych pozycji. A jeśli jakaś książka zalezie Ci za skórę, po prostu ją schowaj lub zacznij odkładać jak najdalej. Co z oczu, to z serca przecież, przynajmniej w czasie wczesnego dziecięctwa 😊 U mnie na razie działa, więc przyznam się otwarcie, że eliminuję po cichu książki z najbardziej przykrą wg mnie przypadłością: nierówną liczbą sylab i nieudanymi rymami.  

Czytanie dziecku traktuj jako okazję do nauczenia się czegoś nowego albo odświeżenia wiedzy. Miło jest znać coś dobrego na pamięć; nie na darmo kiedyś częstowaliśmy się wierszami dla rozrywki. Dziś mamy frajdę, gdy powiedzonka z książek przechodzą do domowego słownika albo znajdują nieoczekiwane zastosowanie w trudnej sytuacji. Rzecz kolejna: drzewa, zwierzaki, układy krwionośne i piękna polszczyzna – tylko zdaje się Tobie, że je znasz.  

Znajdź sposób na czytanie wielokrotne: poćwicz umiejętności aktorskie, zmieniając głosy albo odgrywając emocje; stosuj też różne techniki czytania, w zależności od nastroju Twojego i dziecka – a to kurczowo trzymaj się tekstu, a to dopowiadaj, wyjaśniaj, a to tocz się w kierunku tematów, które Cię interesują, a to przeglądaj, nie zawsze od początku do końca czy po kolei. Zatrzymuj się, pytaj, czekaj też, aż dziecko dokończy wers, który Ty zaczęłaś. Spróbuj też sam sięgać do własnej pamięci.  Czasem oddaj czytanie dziecku – zamiast powtarzać tekst, pytaj, niech choć pokaże palcem – wszystko, byleby wybić się z rutyny. Do rozważenia: dla tych, którzy uczą dziecko dodatkowego języka, wielokrotne powtarzanie tego samego tekstu to okazja do ćwiczenia wymowy. Pewnie nie w każdym języku jest to potrzebne, ale np. Polce przy języku angielskim – zapewniam, że jak najbardziej 😊 

Ja lubię wspólne czytanie z jeszcze jednego powodu – to okazja do porozumienia z dzieckiem, które jeszcze nie mówi. Kiedy przechodzimy z synem przez opowieść (także tę obrazkową), łatwiej jest mi odgadnąć, co Michał ma na myśli, i to nie tylko wtedy, gdy pokazuje na coś palcem. Każdy jego uśmiech lub frasunek, każdy błysk w oku, szybsze przełożenie strony albo w ogóle sięgnięcie po coś lub czegoś odrzucenie są dużo bardziej czytelne niż „yyy… aaa… yyaa”. Zresztą mój syn dodatkowo wykorzystuje książki do komunikacji – pokazuje mi np. w „Bardzo głodnej gąsienicy”, że ma ochotę na czekoladę, jakby wybierał ją z menu, a nie jakiejś opowieści, po czym prowadzi mnie do kuchni, gdzie powinnam zaserwować mu wybrane danie 😊 Nawiązuje też do książek, napotykając rzeczy z ich kart w otoczeniu – ostatnio przy zamarzniętej kałuży odegrał charakterystyczne zachowanie łyżwiarza z „Clifford’s First Snow Day”.

Na pewno wspólne czytanie ze starszym dzieckiem będzie pretekstem do rozmowy na różne tematy – ale to już sprawa tak oczywista, jak książkowe kluby dyskusyjne, polecenia, recenzje, eseje inspirowane lekturą czy inne przejawy naszej potrzeby dialogu z drugim człowiekiem skondensowanym w druku.