Chris Haughton, Oh no, George!; O nie, Dudusiu!

“O, nieeee” – czy to nie najczęściej padające słowa w pobliżu psocącego dwulatka?

A: Candlewick Press; P: wydawnictwo Dwie Siostry

Nie jestem fanką kreski Haughtona, choć muszę przyznać, że im dłużej z nią obcuję, tym bardziej doceniam. Dlatego zaznaczam od razu: niech nie zniechęci Cię rysunek – to przednia opowieść, iskrząca się humorem, przemyślana w każdym szczególe, a przede wszystkim wpisująca się w potrzeby dziecka. 

Oto pies – Duduś czy George*. Bardzo stara się „być grzeczny”, a mimo to raz po raz ulega pokusom. I nawet gdy już poczuje się do winy, przeprosi za złe zachowanie i postanowi twardo trzymać się reguł, jest o krok od tego, by zrobić pewne małe odstępstwo…  

Nie muszę chyba mówić, jak genialnym posunięciem jest zaprzęgnięcie psa do pokazania, co i jak nami targa. Ale już muszę dodać, że sprytnie wkomponowane w narrację pytania zachęcają i do interakcji z książką, i do wczuwania się w cudze położenie. Co ważne, książka jest zrozumiała nawet dla kilkunastomiesięcznego dziecka, które z ochotą odpowie na pytania choćby potrząśnięciem głowy czy gestem. 

Ciekawe, czy tłumaczenie jest przyzwoite – to jeszcze sprawdzę i dam znać.

* Nie wiem, czy też to czujesz, ale zastąpienie George’a Dudusiem jest specyficznym wyborem tłumacza. Może są ku temu jakieś przesłanki – natomiast nie są one dla mnie, przeciętnego odbiorcy, czytelne. Imię George (a nie np. Georgy, jak z dziecięcej rymowanki) sugeruje, że mamy do czynienia z kimś poważnie podchodzącym do swoich zobowiązań, jak dorosły człowiek. Duduś to już spieszczenie zakładające, że chodzi o stworzenie młodsze, na etapie dziecięctwa. A przecież cała zabawa w tym, że George, choć dorosły, nadal ma trudności z oparciem się pokusie, tak jak my, dorośli właśnie, sięgający po kolejną czekoladkę czy włączający kolejny odcinek serialu, mimo że niewiele zostało czasu do porannej pobudki.