Jak książki „rosną” razem z dzieckiem?

Często widujesz na okładkach książek czy w różnego rodzaju recenzjach oznaczenia wiekowe, które pozwalają Ci szybko się zorientować, dla jakiego dziecka dana pozycja została stworzona. To przyjazny system wskazówek, który jednak nie uwzględnia faktu, że dzieci rozwijają się w różnym tempie, a z samych lektur można wyciągać różne rzeczy w zależności od potrzeb czytelników. Dlatego nie jestem fanką kategorycznego trzymania się oznaczeń; zachęcałam też już Ciebie na tym blogu do podsuwania czasem dziecku pod nos książek oczko bardziej skomplikowanych. Dziś proponuję podzielić książki w troszkę inny sposób, tak trochę po darwinowsku. Jeśli właśnie oczekujesz pierwszego dziecka albo Twój maluch nie skończył trzech lat, poniższa lista podpowie Ci, czym się kierować przy wyborze książek dla Twojej pociechy.

Etap 1

Pierwsze książki dla niemowląt są często czarno-białe, mocno kontrastowe, po to, by przyciągnąć niezbyt dobrze sobie jeszcze radzący wzrok dziecka. Zawierają jeden duży obrazek na każdej stronie.

Etap 2

Wchodzi kolor, a z czasem i elementy pobudzające do interakcji: wykonane z materiału książeczki szeleszczą i dają się pociągnąć za wystającą wstążeczkę.

Etap 3

Pojawiają się krótkie rymowanki, których melodii słucha się z przyjemnością, nawet jeśli nic się z nich nie rozumie, oraz kolejne elementy do dotykania, głaskania, otwierania, naciskania (żeby odtworzyć dźwięk). Tekst zamyka się w jednym zdaniu na stronę. Ilustracje się powoli rozbudowują do kilku elementów na kartkę.

Etap 4

Tekstu przybywa (2-3 zdania na stronę), ale nadal ilustracje są dominujące.

Etap 5

Niby na stronie tekstu więcej, ale służy on do czytania selektywnego, a nie ciągłego. Tak wyglądają książki objaśniające świat, które podzielone są na sekcje, np. otwieranymi okienkami. W praktyce czytasz po 1-2 zdania przy jednym temacie, ale nie przekładasz strony, czyli dziecko patrzy dłużej na te same rysunki, przenosząc uwagę z miejsca na miejsce.

Etap 6

Tekst rośnie do ok. 6-8 zdań na stronę, zajmując ćwierć kartki (wierszowane więcej). Co ciekawe, liczba stron z tekstem może przekroczyć dwadzieścia.

Mój syn na razie zatrzymał się na tym etapie, ale nie muszę dopowiadać, co będzie dalej, bo już masz wyobrażenie, jak książka ewoluuje – rośnie tekst, potem się ów tekst komplikuje. Co ważne, dziecko czerpie zwykle z kilku etapów naraz, doceniając zarówno krótsze rymowanki, jak i dłuższe opowieści.

Oczywiście, znajdziesz książki, które mimo zgodności „technicznej” z powyższymi opisami, są zarezerwowane dla starszych dzieci, a nawet dorosłych, bo wymagają bardziej zaawansowanych możliwości kognitywnych, tj. np. umiejętności wyobrażenia sobie, jak działa człowiek i świat (wbrew pozorom, nabywamy takie umiejętności bardzo długo, do 6-7 r.ż.), a także znajomości określonych pojęć czy zjawisk. O ile na to pierwsze nie mamy wpływu (ale nadal nie jest to proces rozłożony w czasie dokładnie tak samo u wszystkich, co chciałabym podkreślić), to drugie już bywa bardzo zróżnicowane w zależności od doświadczenia dziecka. Brzmi to skomplikowanie, więc może uproszczę na przykładach.  W książkach o psie Cliffordzie często pojawia się humor bazujący na tym, że ktoś wyciąga wnioski na podstawie tego, co wie, podczas gdy czytelnik widzi więcej. Tymczasem mój dwulatek jest przekonany, że każdy wie dokładnie to samo, co on, nie jest więc w stanie pojąć dowcipu. I nic tego nie zmieni, nie wytłumaczę mu, jego mózg musi sam opracować „teorię (cudzego) umysłu” i ma na to jeszcze trochę czasu. Przykład do problemu drugiego: czytamy ostatnio książkę, która posługuje się słowami „ciecz” i „gaz”, ale tak się składa, że wcześniej przeszliśmy przez wielką miłość mojego syna do książki o nauce, która tłumaczyła różne stany skupienia na przykładzie wody, a potem również książkę o pogodzie (obieg wody w przyrodzie, atmosfera), a także książkę o paliwach kopalnych i ich szkodliwości dla planety – mamy więc za sobą wiele cieczy i gazów użytych w wielu kontekstach.