Wydawnictwo: Puffin Books (Penguin)
Chłopiec opowiada tacie, jak wyglądałoby auto, gdyby to on je zaprojektował… Dobre opowieści mają to do siebie, że wystarczy jedno zdanie, aby rozpalić naszą wyobraźnię. Już widzisz ten samochód, prawda? Z basenem, barem z przekąskami, robotem, który zastępuje kierowcę. Ale że tylko po drogach ma szusować? Niech to będzie amfibia, i łódź podwodna, i samolot! I żeby nie smrodził… i niech chroni przed kraksami!
Tak, jest to pochwała niczym niespętanej dziecięcej wyobraźni, w dodatku bardzo przyjemnie zilustrowana w charakterystycznym stylu Van Dusena i zgrabnie złożona z prościutko wierszowanych linijek (którym niestety sporadycznie ucieka rytm). Ale to, co mnie zachwyca, to przemycenie początku procesu projektowania: etapu szukania inspiracji, szkicowania z różnych perspektyw, odrzucania nieudanych pomysłów, wyodrębniania rzeczy, które chce się zachować w kolejnej wersji. Ja się tego procesu uczyłam dopiero po studiach, u Karla T. Ulricha (polecam choćby jego książki, jeśli nie uda się Ci załapać na kurs), a tu zaledwie kilkulatek zyskuje część tej wiedzy, bawiąc się przy tym w najlepsze (miny ojca, który uczestniczy w pokazie wyobrażonego auta – bezcenne).
Zamysł jest na tyle świetny, że Van Dusen napisał kilka wersji tej historii: także o budowie domu i szkoły. Każdy może więc kierować się zainteresowaniami dziecka przy wyborze tytułu. Nie polecałabym jednak kupowania kompletu książek – w mojej ocenie takie „ćwiczenie” z tworzenia różnych wersji tej samej opowieści cieszy bardziej autora niż czytelnika.