Wydawnictwo: Parragon
59 opowieści, mieszczących się na 6 stronach każda, dzielą się na 4 rodzaje: klasyczne baśnie (Brzydkie Kaczątko, Złotowłosa i Trzy Niedźwiedzie etc.), historie o zwierzętach, które zachowują się jak ludzie – i jak ludzie wpadają w kłopoty, bajki o prowadzących własne życie zabawkach oraz teksty, których bohaterami są dzieci – choć tych akurat jest najmniej. Każdej towarzyszą rysunki, które otaczają tekst, wcinają się weń – nieraz wszystkie przygody mają swoje ilustracje, więc dziecko może śledzić historię również wzrokiem. Przy czym do stworzenia tej książki zatrudniono nie tylko kilku pisarzy, ale i aż 17 artystów władających pędzelkiem i kredką, więc księga, mimo sporej objętości (384 strony zbliżone do formatu a4) nie wydaje się monotonna.
Przyznam, że na początku byłam do niej sceptycznie nastawiona. Opowieści są lekko przegadane i dla mnie, rodzica, nużące, bo bezlitośnie przewidywalne. Co prawda ich język nie jest sztywny, raczej słucha się tego, jak gawędy, z wtrąceniami od narratora – i to na pewno trzeba zaliczyć na plus. Przewaga historyjek współczesnych też warta jest pochwały, bo dzieci często nudzą teksty o świecie, którego bezpośrednio nie doświadczyły. Nikomu nie dzieje się w tych bajkach wielka krzywda (wyłączając klasyczne baśnie), przygody są stonowane, choć nie tak nudne jak u Beatrix Potter – można więc je śmiało czytać na dobranoc, co w sumie było założeniem tytułu. No i te akurat opowieści nie umoralniają małego czytelnika na siłę, choć zachęcają do dbania o zabawki czy powściągnięcia obżarstwa, a także uczą tego i owego o emocjach i relacjach międzyludzkich.
Po roku regularnego czytania tej skarbnicy bajek doceniam ją dużo bardziej, szczególnie odkąd moje poszukiwania podobnego zbioru otworzyły mi oczy na jej wyjątkowe, niezaprzeczalne zalety. Ja jako rodzic muszę się, niestety, czasem ponudzić, czytając dziecku, co jest oczywistością, z którą moja natura ma po prostu pod górkę…