Rotraut Susanne Berner, Wiosna / Lato / Jesień / Zima / Noc na ulicy Czereśniowej, In the Town All Year ‘Round (All Around Bustletown: Spring…)

wiosna na ulicy czereśniowej wydawnictwo dwie siostry
Jeśli w czasie trwającej właśnie epidemii nie masz jak pokazać dziecku z okna, jak wygląda wiosna, tu znajdziesz świetny materiał dydaktyczny. Obyśmy nie musieli w tym samym celu sięgać po Lato, Zimę i Wiosnę na ulicy Czereśniowej…

P: Wydawnictwo Dwie Siostry, A: Chronicle Books, Prestel Junior

Historie w obrazkach pokazujące upływ czasu mierzony godzinami, porami dnia i roku. Poznajemy je na kilku bogato ilustrowanych stronach, gdzie przedstawiono scenki z życia miasta, przez które ciągnie się tytułowa ulica Czereśniowa.

Rysunki Berner zachęcają do opowiadania i stają się pretekstem do rozmowy na wiele tematów, co wydaje mi się ważniejsze dla rozwoju małego dziecka niż gotowe teksty.  Czereśniowa seria daje też wiele satysfakcji i młodszym, i dorosłym detektywom, którzy rozszyfrowują zagadki, odczytują ślady i idą za nimi po mieście (dla niecierpliwych na okładce umieszczono podpowiedzi, których wątków szukać). Ale książki Berner to nie ćwiczenie z następstwa zdarzeń czy uważności, ale pełnoprawna książka edukacyjna dla każdego malucha. Uczy podstawowych cykli przyrody; daje szansę podejrzeć, jak się buduje, hoduje zwierzęta, warzywa i owoce, obchodzi święta (od urodzin przez Boże Narodzenie po niemieckie święto światła na jesieni), wyjaśnia, kim jest złodziej, jak działa w bloku akustyka, co się robi z przebitą oponą w rowerze etc. Koncentruje się przy tym na świecie, który jest dziecku bliski – ulicy, bloku, parku, sklepie, domu kultury.

Berner wiernie odwzorowuje  rzeczywistość, co jest szczególnie istotne w przypadku najmłodszych, którzy jeszcze się uczą otaczającego je świata. Dla porównania – w jednej z podobnych książek obrazkowych w ludzi wcielają się zwierzęta, co rodzi tak kuriozalne sytuacje, jak trzymanie króliczka w klatce na jednej stronie (hodowla na futerko tudzież obiad) i obsadzenie go w roli dziecka bawiącego się w przedszkolu na stronie następnej.

Seria Look Inside, Bez tajemnic

Look inside by Usborne Olejsiuk wydawnictwo Świat bez tajemnic Our world
Ulubiona książka Michała z tej serii – “Nauka bez tajemnic” – nieobecna na zdjęciu, tak jak ze 20 innych tytułów, których (jeszcze) nie kupiliśmy (ale na pewno kupimy).

A: Usborne, P: Olejsiuk

Najlepsza seria edukacyjna, jaką znajdziesz na rynku. Jej największym atutem jest kreatywne podejście do konstrukcji książki: otóż dobrze znane maluchom otwierane „okienka” są w niej wykorzystane tak, aby pokazać upływ czasu, warstwy, z których składają się różne obiekty, albo rozwiązania alternatywne. Dzięki nim możesz obserwować, jak drzewo zapuszcza korzenie, zajrzeć, co kryje się we wnętrzu Ziemi, tosterze albo kolejno: pod skórą, mięśniami i żebrami człowieka; dowiesz się też np., że dom można ogrzać w dwojaki sposób: za pomocą kaloryferów lub klimatyzacji. Książki zawierają elementy przesuwane (mechanik używa podnośnika, kości „pracują”), zginane (maszyna miażdży samochód), rozkładane (postępująca budowa drapacza chmur), przy czym czuć, że nie są one obliczone na efekt, ale naprawdę wspierają odbiór treści. 

Look inside cars
“Maśsia” [czyt. maszyna] z małą pomocą ręki Michała miażdży samochód. Zwróć uwagę na dźwignię, którą przesunęliśmy symbolicznie w dół.

Wszystkie tematy są podane przystępnie, tak że nawet mój dwulatek rozumie, co się dzieje na obrazkach (ze sporadyczną pomocą YouTube’a). Oczywiście ilustracje dominują nad tekstem, co pomaga dziecięcej wyobraźni. * Co miłe, niektórzy autorzy serii nie stronią od humorystycznych wstawek – czytelnicy mogą otworzyć TOI TOI i zobaczyć reakcję siedzącego tam oburzonego budowlańca, przyłapać kogoś na ucinaniu sobie drzemki w pracy albo popijaniu herbatki. Część książek zachęca też dzieci do eksperymentowania – tu dodam, że świetnie bawiliśmy się z Michałem np. przy zmniejszaniu siły tarcia.

Cała seria obejmuje mnóstwo zagadnień;  u nas oprócz „Świata…” (planeta, obieg wody, dżungla, woda, pustynia, Antarktyka, ludzie: jedzenie, elektryczność, budowa, śmieci;  mapa) i „Ciała bez tajemnic” (jedzenie, oddychanie, krążenie, układ szkieletowy i mięśniowy, mózg, narządy zmysłu, dorastanie i zdrowienie)  królują: „Building Site” (budowa domu, drapacza chmur, mostu, metra, drogi; rozbiórka; maszyny budowlane), „Cars” (montaż, działanie, naprawa, wyścigi, historia motoryzacji, złomowanie), „Nauka bez tajemnic” (materiałoznawstwo, dźwięk, światło, siły fizyczne, stany skupienia, rośliny, ciało, Ziemia i kosmos) i „How things work” (od dźwigni i bloczków, przez pojazdy, statki i obiekty latające po AGD, maszyny budowlane i rolnicze oraz ratownicze). Natomiast na tym etapie nie cieszą się powodzeniem: „Space”, „Animal Homes” i inne pozycje z serii poświęcone przyrodzie (po polsku np. „Przyroda bez tajemnic” ) – ale pamiętajmy, że książki adresowane są do grupy wiekowej 4+, myślę więc, że wszystko przed nami. Będziemy się też zaopatrywać w przyszłości w inne tytuły, np.” Living Long Ago” (świetnie pokazana historia) czy „Jedzenie bez tajemnic”, ale pamiętaj, że opracowanych tematów jest naprawdę mnóstwo: komputery, pociągi, samoloty, różne epoki, sporty, zawody itd. Każdy znajdzie coś dla siebie.

Muszę przyznać, że niektóre książki powtarzają informacje z innych, jeśli więc na początek chcesz kupić tylko jedną z pozycji, polecam te przekrojowe (jak „Świat bez tajemnic”) zamiast tematycznych (jak „Ciało bez tajemnic”). Natomiast jestem przekonana, że na jednej w Twoim domu się nie skończy…

* Ciekawostka: „Świat bez tajemnic” narysowała Polka: Marianna Oklejak, współautorka serii o Basi.  Jej kreska w tym wydaniu jest jednak, moim zdaniem, bardziej wdzięczna niż ta w polskim bestsellerze – a może po prostu lepiej się sprawdza.

Alyssa Satin Capucilli, Pat Schories (i), Biscuit

Biscuit's Picnic książka
Tylko pies do końca życia może zachowywać się jak dwulatek, któremu wszystko wybaczamy.

Wydawnictwo: Scholastic

Kto z entuzjazmem poznaje świat, umie biegać, skakać, ale nie potrafi przewidzieć konsekwencji swoich przedsięwzięć i wiecznie pakuje się w kłopoty, nie będąc przy tym w stanie wypowiedzieć więcej niż jedno słowo? Dziecko do ok. 2 r.ż. i… szczeniak.* Na tym podobieństwie opiera się pomysł serii książek o dziewczynce i jej psie imieniem Biscuit, którzy jako niesamowite przygody przeżywają codzienność: wyjazd do dziadków czy piknik. Dziewczynka wciela się tu w rolę dorosłego, który objaśnia psiakowi świat albo po prostu komentuje zdarzenia z jego udziałem. Biscuit odpowiada jedynie donośnym „hau, hau”. W tle przewijają się: rodzina, koledzy i koleżanki, a także zaprzyjaźnione zwierzęta: pies Puddles oraz kotka Daisy.

Dla małego dziecka opowieści o Biscuicie mają smak zbeletryzowanego dokumentu: przedstawiają świat niemal w wersji jeden do jednego, bez uśmiechającego się księżyca czy gadających zwierzątek (jak to robią „Kicia Kocia” i „Świnka Peppa”), a jednocześnie mogą pochwalić się „autentycznymi” bohaterami, których losy śledzi się z zainteresowaniem. Warto też zaznaczyć, że teksty są krótkie i odnoszą się bezpośrednio do przedstawionych na obrazkach sytuacji, a same ilustracje wydają się dość szczegółowe i realistyczne.

Z pobieżnego spojrzenia na rynek – w Polsce podobnej opowieści nie znajdziemy. Poza seriami „świat w obrazkach” w typowo dokumentalny ton uderzają co prawda serie: o „Puciu” i o „Jano i Wito”, ale albo nie rozbudowują przy tym historii, albo uprawiają karkołomną narrację – wszak co innego jest w sumie ich celem. Seria o „Kici Koci (i Nunusiu)”, już abstrahując od jej zwierzęcych bohaterów, wydaje mi się dramatycznie funkcjonalna (w wersji dla młodszych dzieci służy do nauczenia np. siadania na nocnik albo odstawienia smoczka, wersja dla starszych staje się z kolei mieszanką terapeutyczno-edukacyjną). Trochę szkoda, że nie mamy dla najmłodszych nic równie przyjaznego, jak te zwykłe scenki z życia ludzi, które taką mają przewagę nad samym życiem, że można je powtarzać w wygodną dla malucha nieskończoność. Chyba że się mylę i znacie coś, co możecie mi z czystym sercem polecić?

*Nie przypadkiem używamy tego słowa w stosunku do dzieci, ale szkoda, że w tak pejoratywnym znaczeniu. 

Richard Scarry, What do people do all day?; Zawodowy zawrót głowy

A: wydawnictwo Harper Collins; P: Wydawnictwo Babaryba

What do people do all day by Richard Scarry
“Co ludzie robią całymi dniami?” Niektóre matki bujają się w nieskończoność.

Treści może i nieco trącą myszką (a dla mojego dwulatka, niestety, historia jeszcze nie istnieje, więc aspekt „tak było drzewiej” w naszych rozmowach na migi odpada), ale za to nie idą na żadne kompromisy w zaspokajaniu dziecięcej ciekawości. Sama staram się odpowiadać synowi na każde pytanie w takim stopniu szczegółowości, w jakim on jest w stanie coś zrozumieć, ale przyznam, że nawet ja stawiam granice kilometry bliżej niż Scarry, który a to pokazuje wszystkie etapy budowy drogi przy użyciu ogromnej liczby wyspecjalizowanych maszyn, a to przechodzi zgrabnie od ścinania drzew do procesu wyrobu papieru. 

Książka dzieli się na kilka rozdziałów tematycznych, które przedstawiają „jak coś jest robione”. Śledzimy losy mieszkańców pewnego miasteczka, takich jak np. chłopiec o imieniu Huckle, który dzielnie przetrwa pożar własnego domu, by potem obejrzeć budowę domu sąsiadów. Wszystkie postaci to zantropomorfizowane zwierzątka: i tak np. Huckle jest kotkiem, a jego sąsiedzi – rodziną królików (jak się domyślacie, nie jest to przypadek, że akurat samotny Huckle zdobywa za jednym zamachem tak wieeelu kolegów i tak wieeele koleżanek). 

Scarry nie jest mistrzem dowcipnych opowieści, ale zręcznie dobiera tematy, ma pięknie równościowe podejście do małego czytelnika, a do tego rysuje przejrzyście i z animuszem. Na pewno dokupię kilka pozycji jego autorstwa. Mam też nadzieję natknąć się na jego współczesnych naśladowców – może polecisz mi kogoś?

Chris Haughton, Oh no, George!; O nie, Dudusiu!

“O, nieeee” – czy to nie najczęściej padające słowa w pobliżu psocącego dwulatka?

A: Candlewick Press; P: wydawnictwo Dwie Siostry

Nie jestem fanką kreski Haughtona, choć muszę przyznać, że im dłużej z nią obcuję, tym bardziej doceniam. Dlatego zaznaczam od razu: niech nie zniechęci Cię rysunek – to przednia opowieść, iskrząca się humorem, przemyślana w każdym szczególe, a przede wszystkim wpisująca się w potrzeby dziecka. 

Oto pies – Duduś czy George*. Bardzo stara się „być grzeczny”, a mimo to raz po raz ulega pokusom. I nawet gdy już poczuje się do winy, przeprosi za złe zachowanie i postanowi twardo trzymać się reguł, jest o krok od tego, by zrobić pewne małe odstępstwo…  

Nie muszę chyba mówić, jak genialnym posunięciem jest zaprzęgnięcie psa do pokazania, co i jak nami targa. Ale już muszę dodać, że sprytnie wkomponowane w narrację pytania zachęcają i do interakcji z książką, i do wczuwania się w cudze położenie. Co ważne, książka jest zrozumiała nawet dla kilkunastomiesięcznego dziecka, które z ochotą odpowie na pytania choćby potrząśnięciem głowy czy gestem. 

Ciekawe, czy tłumaczenie jest przyzwoite – to jeszcze sprawdzę i dam znać.

* Nie wiem, czy też to czujesz, ale zastąpienie George’a Dudusiem jest specyficznym wyborem tłumacza. Może są ku temu jakieś przesłanki – natomiast nie są one dla mnie, przeciętnego odbiorcy, czytelne. Imię George (a nie np. Georgy, jak z dziecięcej rymowanki) sugeruje, że mamy do czynienia z kimś poważnie podchodzącym do swoich zobowiązań, jak dorosły człowiek. Duduś to już spieszczenie zakładające, że chodzi o stworzenie młodsze, na etapie dziecięctwa. A przecież cała zabawa w tym, że George, choć dorosły, nadal ma trudności z oparciem się pokusie, tak jak my, dorośli właśnie, sięgający po kolejną czekoladkę czy włączający kolejny odcinek serialu, mimo że niewiele zostało czasu do porannej pobudki.