Nie, nie mamy tego jeszcze za sobą, ale od dawna zaznajamiamy się z tematem. Pomagają nam głównie dwie książki: ta znana na całym świecie autorstwa Alony Frankel oraz pewna barwna opowieść o pociągu…
Alona Frankel, Once Upon a Potty, Nocnik nad nocnikami
Wydawnictwo: Harper Festival
Powstała w 1975 r, przetłumaczono ją na wiele języków, w międzyczasie zyskała wersję dla dziewczynek, bo na początku dotyczyła jedynie chłopców – Frankel napisała ją dla swojego syna. Ma proste obrazki, jeszcze prostsze słownictwo, i chyba dlatego zyskała ogromną popularność. Opowiada o… pozwolicie, że zostanę przy wersji dla chłopców – Bolku / Joshule, który dostaje od swojej babci nocnik i zaczyna go używać.
Książka przedstawia części ciała dziecka, od głowy po pewną malutką dziurkę. Pokazuje, kiedy i jak powoli następuje pożegnanie z pieluszką. Kładzie duży nacisk na długie i bezczynne siedzenie i czekanie, aż coś się wydarzy, co nawiązuje do tradycyjnej metody odpieluchowania.
David Hochman, Ruth Kennison, Derek Anderson (i.), The Potty Train
Wydawnictwo: Simon&Schuster
Na pewno w niejednej głowie słowa “potty train”, czyli uczenie siadania na nocniku, wybrzmiały jako “nocnikowy pociąg”, ale dopiero powyższa trójka autorów zbudowała na tym opowieść – o chłopcu, który wchodzi do toalety z ulubionymi zabawkami i swoją wyobraźnią, zamieniając sedes w pociąg, na którym się mknie albo tkwi bezczynnie w oczekiwaniu na opuszczenie zwodzonego mostu. Nie tylko chłopiec w tej historii porzuca pieluchy – tak jak i zapewne w innych sytuacjach towarzyszą mu przytulanki, które przeżywają a to małe… przecieki, a to chwile, gdy przemakają do suchej nitki albo po prostu nie dają rady zdążyć na czas.
To lekka książka, radosna, pokazująca, że może być różnie, ale zawsze dotrze się do celu, tylko we własnym tempie. Uczy, żeby się nie przejmować wpadkami, które są nieuniknione; ani tym, że jedni wskoczą do pociągu szybciej, a drudzy dosiądą się później. Wiem, że nie jest łopatologiczna, nie mówi wprost – i pewnie nie mnie oceniać, co z niej dziecko rozumie (choć pamiętajmy, że na rysunkach wszyscy siedzą na nocnikowych wagonach ze spuszczonymi spodniami, ta część jest naprawdę wyłożona wybornie) – ale jest zdecydowanie moim faworytem.